piątek, 15 listopada 2013

Mgła - opowiadanie vs film

Elo (zabrzmiało ziomalsko, czyż nie?)
Opowiadanie o niebo lepsze. Na tym mógłbym poprzestać. Większość by się zgodziła zapewne.
Ale się trochę pozagłębiam, dlaczego, jakże to tak, a może jednak, jak to z tymi ekranizacjami jest.
Dla nie mających bladego pojęcia o czym mówię.
A i spoilery będą. dużo ich.
Mgła to pokaźnych rozmiarów tekst (ponad 150 stron w polskim wydaniu), napisana przez Kinga w 1976 roku, pierwotnie ukazała się w antologii "Dark Forces". Później trafiła do zbioru pt. "Szkieletowa załoga", w USA wydanej w 1985 roku, u nas w 2008, opatrzona okładką pokazującą scenę jakby wyjętą z ekranizacji.
1. Co do samego tekstu.
Mgła jest genialna jak dla mnie. Zaczyna się do wyjątkowo silnej burzy, która powala drzewa i pozbawia ludzi prądu. Główny bohater, David ilustrator z żoną i synem próbuje pozbierać się po szoku, jaki przeżyli nocą. Bierze berbecia i nielubianego sąsiada do samochodu i jaką do supermarketu po zakupy. Wtedy to nadciąga bardzo gęsta mgła, do marketu wpada starszy pan, wrzeszcząc, że "We mgle coś jest. Porwało Johna Lee." no i zaczyna się zabawa. We mgle naprawdę są potwory, niektóre wielkie i straszne, niektóre małe i wkurwiające. Łączy je jedno, wszystkie potrafią zabić człowieka w mgnieniu oka. Ludzie, słusznie, boją się wychodzić we mgłę. Nie wszyscy, czasem ktoś wyjdzie. Wtedy jednak słychać tylko krzyk, albo nie słychać nic. No może oprócz tych dziwacznych dźwięków, trochę jak aligatory na bagnie.
Tekst ma świetną atmosferę. Ludzie się boją, robią co mogą, żeby rozeznać się w sytuacji, próbują walczyć z monstrami, główny bohater zdaje sobie jednak sprawę, że to na nic. No i jest jeszcze projekt "Grot strzały". Czyli tajna wojskowa baza, w której nie wiadomo co się wyprawia. Kila razy ludzie zastanawiają się, czy to nie aby wina wojska. Samobójstwo dwóch żołnierzy właśnie na to wskazuje. Depresja i załamanie  wprost wylewają się z kartek, liczba bohaterów maleje. Oprócz potworów są przecież jeszcze tabletki nasenne.
Głównym zagrożeniem nie są jednak stworzenia z mgły. Bo od nich Davida i resztę dzieli przecież szkło i metal, ochrona słaba, ale zawsze jakaś. Największy problem sprawia jednak niejaka Pani Carmody. Stara, walnięta babka, która krzyczy o apokalipsie i gniewie bożym. Dla niej to wszystko to kara za ludzką dumę i zabawy w boga. Na początku ludzie ją wyśmiewają. Później jednak zdobywa coraz więcej wyznawców i zaczyna zagrażać Davidowi i jego synowi. Piękna sprawa, wyjść to znaczy zginąć. Zostać, to znaczy poddać się POKUCIE, czy tam jeszcze stary moher wymyśli. A wyobraźni mu nie brak.
Mocny punkt to końcówka. Davidowi i kilku osobom, udaje się dojść do samochodu, wsiąść i odjechać. Tylko co dalej? Spędzają noc w motelu, gdzie David zastanawia się, czy zdąży zatankować zanim coś go porwie i zabije. Ostatnie słowo to nadzieja.
Cud miód i orzeszki. Nic nie wiadomo, sam się domyśl reszty. Uwielbiam takie zakończenia.

2. Co do filmu
Wcale nie jest zły. Wręcz przeciwnie. Jest nawet dobry. Byłby o wiele lepszy, gdyby nie opowiadanie.
No ale od początku. Zmiany. Wiele jest drobnych, niezmieniających nic w odbiorze, kilka nawet fajnych, reszta totalnie bez sensu. AMERYKANIZACJA. jeszcze raz. AMERYKANIZACJA. Wszystko co w tekście było tylko niedopowiedzeniem, tu jest wyłożone czarno na białym. W tekście było dwóch żołnierzy, w filmie jest trzech. Ten trzeci, tylko po to, żeby z płaczem wyznać wszystkim, że wojsko w tajnej bazie miało portal do innego wymiaru i w trakcie burzy coś się popsuło i mgła wyszła na nasz świat, razem z nim potwory. Jakby tego było mało, gdy David i kilka innych osób idą do apteki po leki, znajdują tam ledwo żywego żołnierza powtarzającego "To wszystko nasza wina". Jakieś wątpliwości?
Ale już na przykład scena, w której żołnierz po "przyznaniu się do winy" zostaje kilka razy dźgnięty nożem i rzucony na pożarcie potworom przez fanatyczny tłum jest świetna.
Dalej. Pani Carmody zapowiedziała, że pierwszej nocy ktoś zginie. W tekście tak było, latający potwór rozszarpał kolesiowi kark. W filmie giną dwie osoby. Ów koleś i młoda kasjerka, dziewczyna żołnierza. Dzięki temu czuje skruchę i wszystko wyznaje. Chyba o to chodziło. Chyba.
Kolejna sprawa, David ma być bohaterem, czyli tym dobrym. W tekście nie był szczerozłoty. Zdradził żoną z zielonooką pięknością i nie pojechał sprawdzić co się stało z zostawioną w domu małżonką. W filmie żadnej zdrady nie ma, za to jest David wraca do domu i widzi ciało żony. Ach, jaki on dobry.
No i zakończenie. Największy ból filmu. Oprócz tego, że nie wiadomo po co, dodany jest jeden człowiek, do ekipy w samochodzie jadącym przez mgłę. Ten sam koleś co wpadł do sklepu krzycząc o mgle. W tekście nic więcej o nim nie ma. W filmie jest aktywnym pomocnikiem Davida.
W opowiadaniu jest wątek Davida zastanawiającego się, czy da radę zabić towarzyszy i co zrobi ze sobą? Bo ich była czwórka, a kule trzy. W filmie kule są cztery, a ludzi piątka. No i strzały padają. W samochodzie są cztery trupy, zapłakany, wrzeszczący David wychodzi, dać się zeżreć, a tu nagle bach.
Idzie armia i miotaczami ognia rozpędza mgłę. Jupijajej, wojsko wszystkich nas uratowało. Jak to dobrze, że jesteśmy w Ameryce, tu wojsko zawsze da radę.
Żeby posłodzić na koniec. Są sceny naprawdę zapadające w pamięć. Twarze ludzi w markecie, kiedy samochód przejeżdża obok nich, zastrzelenie pani Carmody, czy ofiara z żołnierza. Kilku z nich w opowiadaniu nie było. Wspomniane zastrzelenie było, ale kula w czoło wygląda efektowniej niż w brzuch.

Jak mówiłem, film sam z siebie nie jest zły. Oglądałem go dwa razy. Jeśli robi się to dość długo po przeczytaniu opowiadania, to mniej razi po oczach. Tymczasem trzeba przyzwyczaić się, że tak urok kina amerykańskiego. Ludzie chętniej obejrzą film o BOHATERZE, który jest prawy o dobry, niż o kolesiu, który pocieszenia szuka w majtkach dopiero co poznanej lali. No i trzeba wygrać z tymi złymi, co nie? Smutny wniosek jest taki, że publika amerykańska nie zrozumiałaby zakończenia i działań Davida.
Reżyser, Frank Darabont zrobił film, który pomimo zmian i zakończenia dobrze oddaje atmosferę opowiadania. Wywołuje podobne emocje i potrafi wzbudzać porządny niepokój. Panująca w markecie cisza, kiedy ktoś znika we mgle to murowane ciary na plecach. Ogromny plus dla niego. Zresztą kolejny jeśli chodzi o ekranizacje prozy mistrza Horroru.
Wniosek totalnie końcowy.
No cóż. 'murica!

10 komentarzy:

  1. HREJKA CO TAM XD

    JUŻ SIĘ ZNUDZIŁO BLOGOWANIE? XD

    FEJSIK WYGRAL? XDE

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry,
    po całym dniu prac domowych szukałam jakiegoś bloga, przy którym mogłabym się odprężyć i od którego wzrastała by moja wiedza o otaczającym mię świecie.
    Blog ..http://totenzgasaw.blogspot.com.. okazał się takim miejscem. Spędziłam tu wiele niezapomnianych chwil a od mądrych uwag Autora nieraz wypływały mi na twarz rumieńce.
    Niestety ten blog ten jest bardzo rzadko aktualizowany. Przykro mi z tego powodu. Jak wchodzę i widzę, że ostatnia data wpisu to ...15 listopada... to myślę sobie, że smutno mi. Bardzo chciałabym, żeby Autor tego bloga wrócił pisząc dużo i dobrze. Myślę, że nie jestem samotna w swoim oczekiwaniu. Proszę o wsparcie pozostałych wiernych czytelników może Autor wróci. Proszę pisać +1.

    Pozdrawiam ciepło i serdecznie
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. +1

      Zrozpaczony Anonim

      Usuń
    2. ja rowniez +1, zawsze lubilam
      robie mezowi i dzieciom zupe, pozniej troche przerwy przed drugim daniem i zdazalam czytac blog totenzgasaw
      a teraz nie ma, maz sie smieje, mowi lepiej bylo serial babo paczec

      Anilina

      Usuń
    3. a ja nie napiszę. Autor do dzisiaj nie przedstawił spójnej teorii konwergencji według Hiesela. Szanujmy się i dbajmy o poziom. Niektóre blogi powinni zamykać - jeżeli ich autorzy się wstydzą i wrócili douczać się fizyki, to dobrze.

      Usuń
    4. @Anonimowy - sam przedstaw spójną teorię, ten blog się tym nie zajmuje. Chcesz takie tematy to na polibude, no ale tam przyjmują tylko zdolnych, hehe. Tylko byś krytykował SOCJALISTO!
      Ja daję +1. Liczę na MOC dobrych recenzji i kolejną porcję niezłomnych rothbardiańskich aksjomatów. Wolny rynek, autor zechce, to wróci.

      Korwinkuc97

      Usuń
    5. +1
      Za merytorykę i ten specyficzny, brytyjski akcent.

      mgr Piotr Fulla

      Usuń
    6. +1

      Wacek (znasz)

      Usuń
  3. Witaj,
    czytając tego bloga doszedłem do wniosku, że wiem o czym myślisz.
    Remont Twojej łazienki nie może dłużej czekać.
    Na szczęscie ja to robię - szybko, tanio, fachowo, może nie najlepiej, ale przynajmniej jako tako.
    Fugi i centryfugi w cenie.
    Pisz na zdzisiek.dobrefugi-małpka-mailuskropkacom
    Pisz już dziś
    jutro Twojej łazienki może nie być

    OdpowiedzUsuń
  4. Poczułem się jak nieświętej pamięci Kacper. This is Gąsawy, kurwa! Piszę, ale opowiadania i książkę.
    Ps. jutro faktycznie może nie być mojej łazienki i mnie razem z nią. Pleść nie zna litości.

    OdpowiedzUsuń