Kyrcz kolejny raz
wypuszcza na rynek solową książkę. Po wydanej dwa lata temu
świetnej powieści „Podwójna pętla”, teraz przyszedł czas na
zbiór opowiadań „Femme fatale”. Uraczeni zostajemy piętnastoma
tekstami, które zasadniczo łączy jedno; ich bohaterowie są
nienormalni. Część postaci co prawda zaczyna jako zwyczajni
członkowie społeczeństwa, ale po tym co ich spotyka, swojej
normalności mogą pomachać na do widzenia. I to jest chyba to, co
mnie w tym zbiorze najbardziej urzekło. Uwielbiam czytać o
przeróżnych wariatach, a tu mamy całą ich galerię. Samobójcę,
który zamiast sobie woli pomagać innym w przejściu na drugą
stronę, autora książek o kanibalizmie, który zbyt mocno wkręca
się w swoją twórczość, dziewczynę, której randka w ciemno
przybiera co najmniej nieoczekiwany obrót. To w jaki sposób
bohaterowie postrzegają świat, jak się zachowują, przeciętnego
człowieka przyprawiłoby o zawrót głowy. Mamy tu bowiem do
czynienia z bandą wykolejeńców, którzy dają upust swojemu
skrzywieniu, na różne sposoby uzasadniając swoje poczynania. Przy
czym duży wpływ na ich motywacje mają miejsca, w których
egzystują. Przedstawiony w tekstach świat zazwyczaj odmalowany
został w odcieniach szarości, szef zawsze jest wredną mendą,
która za cel życia postawiła sobie utrudnić życie pracownikom, z
nieba pada deszcz, a słońce chyba zapomniało, że powinno się
pokazywać choćby od czasu do czasu. Nic dziwnego, że praktycznie
wszyscy mają tu problemy z głową… Na dokładkę dostajemy od
autora garść miejskich legend, afrykańską magię, kilka
przestróg, których warto by posłuchać, a które – nie wątpię
– większość z czytelników zignoruje.
Ludzie znający Kraków
będą mieli zapewne większą radochę z czytania, ponieważ Kyrcz
wiele razy przywołuje konkretne miejsca, nazwy ulic, raz nawet całą
trasę przebytą przez opisywaną postać. Jedno opowiadanie składa
się z dwóch pozornie niepowiązanych historii, sprytnie powiązanych
ostatnimi trzema zdaniami, odnoszącymi się do dwóch krakowskich
budynków.
Kolejny z walorów „Femme
fatale”, to język jakim posługują się bohaterowie. Bohaterowie
są pracownikami banków, członkami klasy mniej lub bardziej
pracującej, mieszkańcy zapyziałych bloków… Tak też się
wypowiadają. Adekwatnie do tego kim są. Czasem w sposób wyszukany,
kiedy indziej prosto i dosadnie. Nie obce są im wulgaryzmy czy
odniesienia do kultury masowej. W opisach jednak prym wiodą
klimatyczne opisy i poetyckie porównania. Bardzo dobrze się to
czyta. Zbiorek nie jest zbyt długi, różnorodność zgromadzonych w
nim tekstów sprawia, że można go połknąć w jeden dzień.
Podsumowując, Kyrcz
zaprezentował genialną formę (co zresztą w wydawnictwie Forma nie
należy do rzadkości), a jego „Femme Fatale” to książka, która
wciąga czytelnika w szary, smutny świat wykolejeńców, pokazuje
ich skrzywienie i do ostatniej strony nie pozwala się oderwać. Dla
mnie bomba.
Jakby ktoś chciał zakupić, co gorąco polecam, to tu jest link to strony wydawnictwa Forma.
Powitać wśród żywej braci blogerskiej! Recenzja z przytupem :)
OdpowiedzUsuń